błędy w umowach - jak ich unikać

Na co uważać podpisując umowy oraz jak unikać błędów

W naszym życiu zawieramy setki, a co niektórzy pewnie i tysiące umów. O ile umowa jest sporządzona w formie aktu notarialnego, o tyle wiemy, że jej sporządzenie powierzamy specjaliście, którym jest notariusz. Podobnie jest, gdy po konsultacji z prawnikiem to jemu powierzamy sporządzenie umowy, która spełni nasze oczekiwania i w razie sporu sądowego ( o którym przy podpisaniu umowy najczęściej niestety nie myślimy, bo przecież nasz kontrahent jest taki „miły” i „uprzejmy”) będzie dla nas stanowić stabilny i precyzyjny punkt odniesienia. Jednak w wirze nieustannie zmieniających się przepisów i mnóstwa nieaktualnych wzorów umów, których przecież nikt z Internetu nie usuwa, nic dziwnego, że zwykły Kowalski gubi się w tym, często podpisując umowę, która finalnie okazuje się dla niego niekorzystna.

Dlaczego? Przykładów błędów czy też niedociągnięć we wzorach umownych jest mnóstwo, niestety przekonujemy się o tym dopiero, gdy wchodzimy z różnych przyczyn w spór z drugą stroną umowy, a nagle okazuje się, że dane kwestie były tylko „dogadane”, lecz niestety nie znalazły odzwierciedlenia w zapisach umowy.

Przykład:

Małżonkowie podpisują umowę o wykonanie usług remontowych, umawiają się co do ceny, materiałów, zakresu prac, podpisują umowę, wpłacają zaliczkę ( najczęściej niemałą). Umawiają się, że wykonawca rozpocznie prace remontowe w czerwcu. Nadchodzi czerwiec, tymczasem dzwoni wykonawca i informuje, że są przesunięcia w terminach i nie zdąży rozpocząć w czerwcu, strony umowy umawiają się na lipiec. W lipcu i sierpniu sytuacja powtarza się, małżonkowie sięgają do umowy jednak okazuje się,  że termin został „dogadany”, lecz w żadnym razie nie został sprecyzowany w umowie. Mało tego brak jest kar umownych, które zmobilizowałyby wykonawcę do terminowego działania.

Efekt? Małżonkowie zostają z zamrożonymi funduszami przekazanymi w formie zaliczki, czekając na wykonawcę. Pamiętam najkrótszą umowę jaką kiedykolwiek widziałam, zapisy umowy (której przedmiotem był remont domu jednorodzinnego) mieściły się zaledwie na połowie strony, zaś wynagrodzenie za usługi opiewało na niebagatelną kwotę 80.000 zł netto. Przecierałam oczy ze zdumienia, że ktokolwiek mógł zgodzić się na podpisania takiej „skrótowej” umowy, z której de facto nic nie wynikało, a jednak…

Zresztą niepełny zakres prac lub niewłaściwie określony przedmiot umowy to najczęstsze błędy, których zwykły Kowalski w umowie nie dostrzega. Określenia takie jak „remont mieszkania” czy „naprawa auta” są bez wątpienia niepełne i w żaden sposób nie chronią nas w przypadku sporu sądowego.

Nie zapominajmy również o błędach, które śmiało mogę nazwać podstawowymi jak m.in.:

  • brak daty – chociaż w przyszłości może  ułatwić nam obliczenie terminu przedawnienia roszczeń z umowy;
  • brak miejsca podpisania umowy – chociaż miejsce może mieć wpływ na to do jakiego sądu będziemy wnosić pozew;
  • brak lub błędne określenie stron umowy, błędna reprezentacja stron umowy ( szczególnie w przypadku gdy umowę podpisujemy z firmą);
  • niezachowanie wymaganej przez prawo formy zawarcia umowy;
  • zapisy sprzeczne z obecnie obowiązującymi uregulowaniami prawnymi.

 

Reasumując zawsze kierujmy się zasadą: pomyśl dwa razy, zanim podpiszesz !